Rzuć wszystko i śpiewaj podróżując po świecie
22.07.2018Czwartkowy wieczór spędziłem w otoczeniu dzieł sztuki w La Boheme na kameralnym pop-rockowym koncercie Pallaba Bearfoot Sarkara. Pallaba poznałem gdy wracałem przepełnionym (i opóźnionym) pociągiem z Poznania do Warszawy. Komunikaty o opóźnieniach były podawane tylko po polsku, więc nasza znajomość zaczęła się od tłumaczenia ich. Pallab, jak się okazało, jakiś czas temu zrezygnował z pracy w korporacji, by zrealizować swoje marzenie. Jeździ po różnych krajach, różnych miastach, gra na gitarze i śpiewa. W lipcu przyjechał go Warszawy, wcześniej grał m.in. w Poznaniu i Berlinie.
Koncert w La Boheme
Playlista składała się z coverów znanych rockowych utworów i twórczości własnej Pallaba. Inspiracją do treści piosenek są jego podróże, poznane osoby, ale także kwestie społeczne. Niektóre piosenki są zabawne (jak “Pumpkin”), niektóre smutne i romantyczne, ale wszystkich słuchało się przyjemnie. Sam nie wiem, która piosenka przypadła mi do gustu najbardziej. To tak jakbym miał wybierać między ulubionym wspomnieniem. W ciągu najbliższych kilku dni podzielę się muzyką z wydarzenia, tymczasem zachęcam do odwiedzenia kanału YouTube Pallaba.
Salonik artystyczny La Boheme to miejsce wypełnione sztuką i miłością. Ewa, artystyczna dusza miejsca, której dzieła i kolekcje można podziwiać na miejscu, od razu sprawia, że czujesz się jak w domu, u przyjaciół. To było idealne miejsce na kameralny koncert. Jedyny minus La Boheme to nieprzystosowanie do wózków (schody i wąskie przejście podczas koncertu).
Rzadko chodzę na takie małe koncerty, kameralne spotkania z muzyką i artystami, ale bardzo przypadło mi do gustu. Polecam uwadze zarówno La Boheme jak i następne koncerty Pallaba Bearfoot Sarkara, jeśli będziesz mieć taką możliwość.
Bywasz na kameralnych koncertach? Podzielisz się swoimi wrażeniami?
Zazdroszczę umiejętnośi nawiązywania takich ciekawych znajomości ???? Ja w ostatnich latach prawie w ogóle nie bywam na koncertach, niezależnie czy małe czy duże 😉
Mam raczej talent do znajdywania się w tym samym czasie i w tym samym miejscu z ludźmi, którzy nie mają problemu z zaczepieniem nieznajomej osoby. 😉 Bo ja prędzej zjem własną nogę niż zagadam do kogoś. 😉
Też chodzę rzadko na koncerty, nie lubię tłumów.