Jeździec na wielorybie recenzja książki
18.02.2019W rodzinie maoryskiego wodza rodzi się wnuczka, co przysparza mu zmartwień, że nie będzie miał kto podtrzymać tradycji. Zgodnie z tradycją wiedza i przywództwo przechodzi po linii męskiej. Mimo to Kahu (która dostała imię po ich wielkim przodku) próbuje poznać historię i garnie się do dziadka. Czy uda jej się skruszyć jego opór?
Jeździec na wielorybie
Jeździec na wielorybie to klasyczna powieść dziecięca z Nowej Zelandii. Napisana ponad 30 lat temu przez ojca dla swoich córek, żeby miały wzór bohaterki, która umie sobie poradzić w różnych sytuacjach i nie czeka na ratunek.
Rodzina Kahu próbuje w swoim życiu łączyć tradycję plemienną z nowoczesnością. Historia opowiadana jest przez wujka Kahu, który był przy niej od maleńkości. W pewnym momencie ich drogi się rozchodzą i pokazane jest również jego życie poza granicami Nowej Zelandii.
Usłyszałem, że Nanny szepce w ciemności:
– Nie martw się, Kahu. Kiedy dorośniesz, pokażesz staremu paka… Spojrzałem na miejsce, w którym leżała w ziemi pępowina Kahu. W tej samej chwili wychynął zza chmury księżyc i oświetlił posążek Kahutii Te Rangi na wielorybie. Coś mignęło w powietrzu. Wyglądało jak mała włócznia.
Potem znad morza dobiegł nas śpiew wieloryba.
Hui e, haumi e, taiki e.
Niech się stanie.
Książka w 2002 roku doczekała się adaptacji filmowej w koprodukcji nowozelandzko-niemieckiej.
Film, pokazywany w Polsce jako Jeździec wielorybów, różni się znacząco od książki, więc można spokojnie przeczytać książkę (najlepiej jako pierwszą) i obejrzeć film.
Książkę wypożyczyłem z biblioteki na Bemowie, przeczytałem w ramach projektu zarówno Poznaję świat (czyli lokalnych autorów piszących o swoich krajach) jak i Fantastyczny świat (czyli fantastyki tworzonej przez autorów z całego świata). To była jedna z historii, którą przedstawiłem w ramach prelekcji Fantastyczne historie z całego świata na DKK w bibliotece Fantasmagoria.
Czy warto przeczytać Jeźdzca na wielorybie?
Tak, zdecydowanie. To ciepła historia rodzinno-przygodowa, którą wypełniają postacie z charakterem, począwszy od dziadka – Koro Apirany – i babci – Nanny Flowers – poprzez ich synów, matkę głównej bohaterki i samą Kahu. To bardzo przyjemna historia, która jest odpowiednia i dla małych czytelników i dla dorosłych, niekoniecznie rodziców.
Tą uniwersalność książka zawdzięcza i stworzeniu małej bohaterki, której się kibicuje, oraz opisywaniu sytuacji społecznej – zderzenia “lokalnej tradycji” z rzeczywistością ukształtowaną przez białych kolonizatorów. Opisuje prób dopasowania (lub nie) do życia w zmieniającym się świecie, połączenia sprzeczności. Łącznikiem między przeszłością z teraźniejszością łączą wieloryby i legendy związane z przodkiem Kahutią.
Jedynym mankamentem tej książki, jest liczba stron – zdecydowanie chciałbym czytać więcej. Niestety jest to też jedyna książka tego autora wydana po polsku.
Tytuł: Jeździec na wielorybie
Tytuł oryginalny: Whale Rider
Autor: Witi Ihimaera
Tłumacz: Janusz Ruszkowski
Wydawnictwo: Replika, 2006
ISBN: 978-83-60383-04-9
Oryginalne wydanie: 1987
Moja ocena: 7.5/10.
Dla kogo? dla każdego, niezależnie od wieku.
Sięgniesz po książkę lub film?
Czasem lubię czytać książki dla dzieci. A tu i okładka i tytuł są fantastyczne! Kto wie? Może kiedyś sięgnę po ten tytuł? Ale raczej jak znajdę go w bibliotece.
Podoba mi się ???? będę polować
Jakoś niespecjalnie mam ochotę na tę książkę. Mam póki co wiele książek do przeczytania 🙂
Z całą pewnością sięgnę, bo wygląda na genialną lekturę, dającą odpoczynek od zabieganej codzienności.
Jestem za. Szukam właśnie czegoś nowego dla syna, żeby poszerzyć mu nieco wachlarz czytelniczy. Cieszę się, że trafiłam u Ciebie na to opowiadanie. Syn całkiem nieźle probuje sam już czytać, więc będzie to świetny pomysł do wspólnego czytania 🙂 pozdrawiam 🙂
Dzięki ! Uwielbiam czytać książki, o których raczej rzadko słychać w Polsce, więc dla mnie pozycja idealna ????
Większość książek u mnie na blogu to książki o których rzadko słychać w Polsce. Zapraszam też na grupę na FB “kultura świata” po więcej perełek. Pozdrawiam.
Szkoda, że literatura pozaeuropejska i nie-amerykańska jest tak mało znana. Wydaje mi się, że “Jeździec na wielorybie” wpisuje się w ten typ książek, jakich obecnie szukam! Ciekawi mnie właśnie to zderzenie tradycji plemiennych i współczesnego świata. Zapisuję na liście!
Szkoda, ale właśnie jako blogerzy możemy to zmienić. Im częściej będziemy czytać i pisać o nich, tym większa będzie świadomość i tym częściej inni będą sięgać. Miłego czytania!
Lubię takie uniwersalne, rodzinne i do tego klasyczne powieści. Przyznam szczerze, że jestem zainteresowana tą książką i przy najbliższej wizycie w bibliotece poszukam jej na półce. Z pewnością szybko się ją czyta skoro ma za mało stron, takie minusy w książkach też są trudne do zaakceptowania 😉
Czyta się szybko i szybko się kończy, niestety. Ale już wolę ten minus niż problem z fabułą, postaciami czy redakcją. 😀 Miłego czytania. 😀
Ta książka niestety niezbyt mnie interesuje. Może gdyby została oceniona trochę wyżej, to sięgnęłaby po nią.
Książka została oceniona jako dobra (w mojej skali 6-7.5/10). Mam niedosyt po jej przeczytaniu, chciałbym więcej, dlatego nie 8/10 mimo, że treść mnie poruszyła, a do stylu nie mam zarzutu. Ja nie rozdaję ocen dobrych i bardzo dobrych na prawo i lewo. Ocen 9/10 i 10/10 tym bardziej. Jeśli najważniejsza dla ciebie jest liczba w ocenie, to ledwo kilka książek na tym blogu “zasłużyłoby” według ciebie na zainteresowanie.
Przeczytam bo twoja recenzja, naprawdę mnie zainteresowała. Nigdy przedtem nie słyszałam o tej książce. Cieszę się, że trafiłam na twojego bloga i na pewno zostanę na dłużej ????
Dopisuję do listy, by za jakiś czas przeczytać ją wraz z synkiem ????
Miłego czytania! Powiedz potem jak się synkowi podobało. Pozdrawiam!
Książki nie czytałam, ale wrzucam ją na swoją listę. Pozdrawiam!
Nie powiem, czas czytania nieco mnie zaskoczył, bo ja w dwie minuty nie jestem w stanie przeczytać piętnastu stron, a co dopiero tylu, ile ma „Jeździec na wielorybie”. Chyba że książka jest wyposażona w wielki font oraz spore odstępy, ułatwiające czytanie tym najmłodszym.
Tak czy siak, pierwszy raz słyszę o książce (o filmie nie wspominając) i przyznam, że jakoś niespecjalnie do mnie przemawiała. Dopiero wraz z dalszą lekturą Twojej opinii, zaczynałam spoglądać na nią z coraz większą przychylnością. Najbardziej zaciekawiło mnie to, jak autor zdołał pomieścić na tak niewielu stronach próbę „pogodzenia się” tradycji z wpadającą z impetem nowoczesnością, która rozpycha się łokciami i próbuje przejąć władzę nad światem. To oznacza jedno – chętnie przeczytam „Jeźdźca na wielorybie”. ????
Ale to dwie minuty czytania recenzji 😀 Ciesze się, że jednak siegniesz po książkę. Miłego czytania i daj znac jak ci się podobało.
Aaa, chyba że tak. W takim razie wybacz – nie znałam wcześniej Twojego stylu pisania recenzji i nie wiedziałam, co tak właściwie określa ta informacja. 😀