Schematy a kino queerowe

Schematy a kino queerowe

10.09.2020 2 przez multikulturalny
Czas czytania: 2 min.

Ostatnio na blogu Pałac wiedźmy pojawiła się notka o schematach w kinie queer związanych z lekturą książki Oblicza kina queer Małgorzaty Radkiewicz. Książki nie czytałem, więc będę odnosił się tylko do wpisu. Polecam przeczytanie go wcześniej.

Przemyślenia Aninreh dotyczą powtarzalności schematów (tropów) w kinie queerowym aka LGBT+. Odnosi się do filmów, których nie widziałem (jak The Thing About Harry) ale też pisze ogólnie o podejściu do schematów. Radkiewicz opisuje narzekanie na coraz większą schematyczność produkcji queerowych, Aninreh pisze o potrzebie stabilizacji, która przejawia się też poprzez wykorzystywanie mainstreamowych schematów. Swoją notkę kończy pytaniem:

czy włączanie queerowości w schematyczne gatunki mainstreamowego kina (nawet tego telewizyjnego) to na pewno coś złego?

Aninreh

Odpowiedź jest jedna: co to w ogóle za dyskurs (poczynając od tego narzekania)?! Tyle lat tłumaczenia osobom cispłciowym & hetero, że osoby LGBT+ są tak samo różnorodne, że są takimi samymi ludźmi jak cis&hetero, że potrzeby i marzenia mają te same. I nadal nie dociera.

W ogóle co to za pomysł, że czyjaś tożsamość płciowa lub orientacja seksualna ma dyktować sposób wyrażania się (także artystycznego) i poruszane tematy? Czy od każdego cis&hetero reżysera albo reżyserki oczekuje się, że będzie jak Fellini, Bergman, Varda?

Każdy trend w sztuce związany jest z czasem i przestrzenią. Różne sytuacje, trendy wpływają na sztukę (także kinematografię) w różnym czasie. Różne są sposoby radzenia sobie różnych grup z ich wspólnymi traumami. W latach 90. sytuacja osób LGBT+ w większości państw Zachodu wciąż była tragiczna. Dopiero w 1990 WHO usunęło homoseksualizm z listy chorób. Ale osoby LGBT+ tak czy inaczej dostawały wp… za bycie “dziwadłami” (taka jest historia słowa queer). Były dwie możliwości wyjścia w tej sytuacji: albo się ukryć (niemożliwe dla wszystkich) albo być “dziwadłem” po całości. I to celebrować, także w sztuce.

Czy mnie to dziwi, że w momencie, gdy osoby LGBT+ były wypychane poza nawias społeczny (zwłaszcza nie-białe osoby LGBT+) w ich twórczości były różne elementy stojące w kontrze do heteronormatywnego społeczeństwa? W twórczości części osób LGBT+ dodajmy, bo nie było i nie ma obowiązku wpisywania się w stylistykę kampu i dragu. Nie trzeba tego lubić (ale szanować – tak).

Czy mnie dziwi, że gdy sytuacja osób LGBT+ poprawiła się (uogólniając, wciąż nie jest świetnie, zwłaszcza dla osób transpłciowych), gdy przestało się być osiedlowym dziwadłem to zmieniły się tematy części osób queer w ich twórczości? Nie. Czy mnie dziwi, że osoby, które latami były karmione ideami o idealnym życiu, założeniu rodziny, pracy 9-17 itd., gdy nie muszą walczyć o przetrwanie, w swojej twórczości powtarzają podobne schematy? Nie.

Narzekanie na schematyczność i wpisywanie się osób queerowych w oklepane schematy to narzekanie na to, że kiedyś po Warszawie jeździły furmanki, a teraz to hyundaie, toyoty, i inne nudy.

Wracając do pytania: czy włączanie queerowości w schematyczne gatunki mainstreamowego kina (nawet tego telewizyjnego) to na pewno coś złego? Nie, to coś bardzo dobrego! Bo subwerysjność kultury queerowej w XXI w. polega na tym, że (niedługo może i w Polsce ;)) nie pójdziesz już do kina na “romans” czy “komedię romantyczną” tylko na “hetero romans” czy na “damsko-męską komedię romantyczną”. To, co wcześniej było tylko dla hetero klasy średniej (i wpychane na siłę wszystkim innym) zostaje w końcu odbijane. A wkrótce odbijemy i cispłciowe narracje jako domyślne.

PS. w krótkim wpisie nie poświęciłem wiele miejsca intersekcjonalności, ale oczywiście kolor skóry, pochodzenie etniczne, zamożność, itd. ma wpływ na to w jakiej sytuacji obecnie są osoby LGBT+. Pisałem więc głównie o białej klasie średniej.

PS.2. Zdjęcie w nagłówku zrobione przez Wallace’a Araujo z Pexels