Podsumowanie 2021 roku Multikulturalnego

Podsumowanie 2021 roku Multikulturalnego

19.02.2022 0 przez multikulturalny
Czas czytania: 6 min.

Nie byłem zbyt aktywny na blogu w zeszłym roku, co nie znaczy, że nic się u mnie nie działo. Działo się, i to mimo gorszej kondycji psychicznej w związku z Covidem czy nagonką na osoby LGBT+ w Polsce. Pisałem już o tym wcześniej, we wpisie o blokadzie czytelniczej.

Ale działo się działo, więc jako, że styczeń to miesiąc zeszłorocznych podsumowań, ten wpis będzie ogólnym podsumowaniem mojego minionego roku – trochę prywaty, trochę książek, filmów, seriali, gier. Podsumowanie projektów Fantastyczny świat i Poznaję świat mam nadzieję opisać później.

Fantastyka

Danmei

Styczeń upłynął mi przede wszystkim na czytaniu i oglądaniu danmei (chińskie boys love, co dobrze wyjaśnia Wiedźma we wpisie Danmei a sprawa chińska) nie tylko Mo Dao Zu Shi (Grandmaster of Demonic Cultivation) czy innych tytułów Mo Xiang Tong Xiu. Nowelki, komiksy, seriale animowane i aktorskie – co kto lubi.

Seriale fantastyczne

Na Netfliksie wybór seriali fantastycznych jest całkiem spory, więc zawsze się coś znalazło. Można powiedzieć, że przez większość roku oglądałem Sisyphus, serial koreański o podróżach w czasie, młodym genialnym wynalazcy i żołnierce z przyszłości, która cofnęła się w czasie.

Skończyłem oglądać Trese, usański remake serialowy kultowego filipińskiego komiksu. Oryginału nie miałem okazji czytać, ale remake oglądało się całkiem przyjemnie. Polecam, jeśli nie boisz się wielkiej ilości jatki, krwi i ciał.

Kings of Jo’burg to południowoafrykański serial gangsterski z niewielką ilością fantastyki (syrena! klątwa!) zawartej w pierwszym sześcioodcinkowym sezonie. Ponoć jest 2 sezon, ale jeszcze go nie widziałem.

Kolejny fantastyczny serial animowany, który skończyłem oglądać (także na Netfliksie) w zeszłym roku to The Daily Life of the Immortal King, będący adaptacją chińskiej serii powieści. Komiks też został wydany, ale jeszcze nie miałem przyjemności czytać. Jeśli chcesz prostej serii przygodowej o przepakowanym głównym bohaterze (który próbuje nie zwracać na siebie uwagi) to ta seria jest dla ciebie.

Z kolei B: The Beginning (na razie skończyłem sezon 1 z 2) to futurystyczne anime kryminalne. Dobre, jeśli ktoś lubi niedopowiedzenia i tajemniczych bohaterów.

Jesień spędziłem na oglądaniu queerowych wampirów z zespołów visual kei rywalizujących ze sobą w Shinjuku. Idealne dla mnie jako wieloletniego fana visual kei, miłośnika fantastyki oraz osoby LGBT+. Ale i innym może przypaść do gustu, więc przekonaj się sam*.

Gry

W lutym tymczasem dominowały klimaty japońskie. Grałem w Final Fantasy 7R (remake) – wciąż uwielbiam po 20 latach od gry w oryginał (i niestety wciąż aktualne).

Oczywiście jak zwykle grałem też w moje ukochane MMORPG – Final Fantasy XIV. W listopadzie wyszedł update Endwalker (6.0 i dalej), kończący historię która zaczęła się w 2010, gdy grałem w wersję 1.0 – jakiś czas później (prawie całkiem) zaoraną i stworzoną na nowo pod postacią A Realm Reborn (2.0). Lubiłem wersję 1.0 mimo wielu bugów i wciąż uwielbiam FF14.

P.S. Osobiście to uznaję tylko wersję japońskojęzyczną (audio) z angielskimi napisami. Nie mogę się skoncentrować na grze słuchając (amerykańskiego) angielskiego.

P.S.2. Przeszedłem całą główną fabułę Endwalkera (powiedzmy, że skończyłem grę – chociaż to MMO ;))

Bardzo spodobał mi się jeden z eventów (crossover FF14 i FF15), więc mimo tego, że nie przepadam za grami single player, zacząłem też grać w Final Fantasy XV. Jeszcze nie skończyłem, ale wrócę! Jest całkiem fajne.

W FF14 też mam ten samochodzik i ciuszki księcia (głównego bohatera). Mniam!

Książki fantastyczne

Najwięcej książek, które przeczytałem było fantastycznych. Począwszy od queerowej młodzieżówki I’m a Gay Wizard V. S. Santoni a skończywszy na maltańskiej nowelce młodzieżowej The Wave Kirstena Spiteri. Obie polecam, choć są bardzo różne. Pierwsza opowiada o dwójce queerowych dzieciaków uwięzionych w pseudoszkole-z-internatem dla magów, druga to historia postapokaliptyczna i survivalowa po III Wojnie Światowej. Pomiędzy nimi przeczytałem też 2 tomy koreańskiej light novel Solo leveling Chugonga oraz jeden tom Doctora Who: Deep Time Trevora Baxendale o przygodfach 12 Doktora i Klary.

Żadna z przeczytanych książek nie była zła, więc jeśli coś brzmi dla ciebie interesująco, polecam.

Seriale nie-fantastyczne

Z seriali nie-fantastycznych oglądałem Banana Fish – japońskie anime o młodych gangsterach i boys love.

W klimatach gangsterskich utrzymany był też koreański serial Vincenzo, o młodym consigliere włoskiej mafii, który wraca do swojego ojczystego kraju wyrównać rachunki.

Mniej gangsterski, a bardziej prawniczy, był serial Law School o (koreańskich) studentach szkoły prawniczej walczących z niesprawiedliwością…

W zupełnie innym klimacie utrzymany był japoński serial Atelier… Dobry na poprawę nastroju, takie feel-good o dorastaniu, pracy, zmieniających się celach itd. itp. Młoda fascynatka materiałów zaczyna pracę dla surowej gorseciarki/bieliźniarki.

Kolejny serial (też japoński) i też bardzo inny w klimacie – SK8 the Infinity – o młodych deskorolkarzach na Okinawie i nielegalnych wyścigach. Idealny do odprężenia się. I queerowy. Polecam!

Książki

Pierwszą książkę przeczytałem dopiero po przeprowadzce, pod koniec lipca. Pisałem o tym wcześniej, we wpisie o blokadzie czytelniczej spowodowanej stresem (wzmożonym przez pandemię).

Przeczytałem 3 nie-fantastyczne książki – pierwsza to tomik poezji, druga do pracy (w związku z oficjalnym awansem), trzecia to Bibliotekara Lucyny Dąbrowskiej. Polecam Bibliotekarę, bo trafnie punktuje patologię zarówno polskich pracodawców, warunków pracy, budżetówki ale też pewnego nimbu wokół książek.

Ogółem przeczytałem 8 książek. Nie jestem pewien ile dodatkowo sezonów webtoonów – za leniwy jestem by policzyć. Nieskończonych webtoonów tym bardziej nie liczę. Jeśli nie czytaliście, to na pewno polecam Dailies of a Junior Doc, o młodej lekarce w sudańskim szpitalu, mimo że komiks nie był od roku (stycznia 2021) aktualizowany.

Podróże

Marzec to był wyścig z czasem. Z jednej strony przekazanie wszystkiego w pracy (i ustawienie pracy na cały miesiąc) żeby móc spokojnie wyjechać na miesięczny urlop. Z drugiej strony to próba odkręcenia spierd… NFZ (3 tygodnie!) tak bym był w stanie wykupić leki i ogarnąć kartę EKUZ przed wyjazdem. Przy życiu trzymało mnie tylko Final Fantasy XIV – mogłem się wyżyć albo jako rzemieślnik albo zabijając potwory. Jedno i drugie było bardzo odprężające.

Malta

Z dawna wyczekany urlop… Cały miesiąc na odpoczynek… Wtedy też miałem w planach szukanie pracy bezpośrednio na Malcie. Koniec końców, nie musiałem dzięki pracy zdalnej. Wtedy ostatecznie zapadła decyzja, że przenoszę się na Maltę na stałe w lipcu.

Przez miesiąc obijałem się (głównie) i zwiedzałem (trochę). Ale też rozpocząłem sezon pływacki w morzu.

Więcej zdjęć z Malty (wtedy i dziś) na Instagramie.

Mieszkając przez miesiąc w centrum wyspy (Msida) można było spokojnie zrobić sobie kilkugodzinne wycieczki (autobusem lub na piechotę) po okolicy i sporo zobaczyć.

Przeprowadzka na północ (bliżej Gozo) w lipcu nie była takim złym pomysłem, ale wydłużyła czas dojazdu (bo przesiadki autobusem) w niektóre rejony wyspy do ok. 2 godzin. Jednak z centrum “po pracy” łatwiej pojechać na kilkugodzinne wycieczki po wyspie (w tę i z powrotem). No, ale nie narzekam – mieszkam 5 minut od morza.

Mimo, że pisząc te słowa (w lutym) nie czuję się wciąż za bardzo osiadły na Malcie, to jednak wizyta rodziców we wrześniu i wycieczka na Gozo pokazały też, jak się zmieniło moje życie w ciągu 2 miesięcy (i jak się do tego przyzwyczaiłem). Ot takie drobnostki jak woda w butelkach vs woda z kranu. Piję z kranu, ale przefiltrowaną. Ale w hotelowym pokoju jest tylko woda z kranu i czajnik. Nie ma filtrów więc trzeba kupować wodę butelkowaną. Maltańska woda z kranu jest obrzydliwa i mówię to jako ten, który pijał często nieprzegotowaną “obrzydliwą warszawską kranówkę”.

Włochy

Pod koniec września wybrałem się promem na Sycylię. Z okolic Valletty popłynąłem do Pozzallo. Wtedy Sycylia była już w żółtej strefie (pozostałe rejony w białej) więc trzeba było chodzić także po ulicach w maseczce oraz okazywać covid pass przed wejściem do restauracji. Nie miałem z tym problemu.

Cokolwiek by nie mówić o polskich transporcie publicznym, rozkłady jazdy autobusów w Polsce są zdecydowanie bardziej wiarygodne. Taksówki też nie lepsze. Ledwo zdążyłem na prom powrotny na Maltę. Kolejna nauczka: zawsze miej w pogotowiu gotówkę, bo o płatności kartą czy bankomaty tam trudno.

Polska

Już kilka miesięcy po przeprowadzce, na przełomie listopada i grudnia, przyjechałem do Polski na ok. 2 tygodnie. Głównie z powodów służbowych. Nie dałem rady wszystkich prywatnych spraw załatwić. To co mi się najbardziej podobało to śnieg, to co najmniej – podejście do Covid. Odzwyczaiłem się od Warszawy i jej absurdów w tym krótkim czasie. Malta ma swoje absurdy, tak jak Warszawa czy Polska. Mogą być inne, mogą być podobne, kwestia przyzwyczajenia. Po wyprowadzce patrzy się inaczej na to do czego było się przyzwyczajonym. Malta ma swoje minusy, absurdy, część rzeczy jest gorzej rozwiązana niż w Polsce. Ale są też rzeczy, które są lepsze. Kwestia wybrania priorytetów.

Podczas wizyty w Warszawie wielokrotnie pytano się mnie jaka jest pogoda na Malcie. Dobra, small talk, nie przepadam ale mogę udawać czasem “normalsa” i pobawić się w tę grę. No zimno było, tuż przed wyjazdem były wichury w okolicy i nie byłem w stanie spać oraz miewałem migreny. Nie, nie rozumiem “zazdrości” o to, że w grudniu na Malcie było kilkanaście stopni, a w Polsce na minusie. Było mi zimno, a sam jestem raczej zimnolubny. Ja w domu w mieście momentami marzłem, bo nie ma tu ogrzewania centralnego, i trzeba się ratować klimą albo grzejnikami (nie wszystkie mieszkania mają klimę) i zakładaniem kilku swetrów w domowym biurze gdy masz spotkanie po spotkaniu i ledwo czas na szybką wizytę w toalecie. Były dni, że po 8 godzinach pracy wychodziłem na dwór i zdejmowałem ubranie w którym siedziałem w domu bo było mi za ciepło. Co z tego, że na dworze słońce i można chodzić w jesiennej/wiosennej kurtce? Jak grochem o ścianę momentami. To bywało frustrujące – wiele osób w ten sam sposób dzień w dzień (sic!) komentujących to, że przecież jest fajne ciepełko – jakie zimno.

Czy brakowało mi śniegu? Tak. Czy brakowało mi Polski albo chciałbym znowu mieszkać w Polsce? Nie. Pogoda nie ma tu znaczenia. Czy brakuje mi rodziny i znajomych? Nie. Czy czuję się samotny? Nie. Nawet jeśli nie mam jeszcze wielu znajomych tutaj. Mieszkając poza Polską widzę jak bardzo krzywdzące i toksyczne było wcześniejsze środowisko.

Podsumowanie

I tyle jeśli chodzi o podsumowanie 2021 roku Multikulturalnego. Jak zwykle “po czasie”. 2021 skończył się zdecydowanie lepiej jak zaczął (zarówno jeśli chodzi o powrót do czytania jak i o wyprowadzkę z Polski), a 2022 będzie jeszcze lepszy.

Trzymam kciuki za udany 2022.