Omenana 1/2014

Omenana 1/2014

06.05.2018 0 przez multikulturalny
Czas czytania: 3 min.

Nie cierpię czytać na ekranie, mam awersję. Nie dość, że pracuję przed monitorem, bloga prowadzę, filmy oglądam, to sama myśl o czytaniu mnie odstręcza. Omenanę, magazyn afrykańskiej fantastyki znam w sumie od początku, od 2014 r. Czytałem fragmentami różne numery, ale w końcu zmotywowałem się do przeczytania całego numeru, od deski do deski. Co rzadko zdarza mi się nawet w przypadku papierowych magazynów. I planuję czytać kolejne numery, całościowo.

Omenana 1/2014

O pierwszym numerze Omenany wspomniałem w kwietniowym podsumowaniu. Uznałem to za najlepszą lekturę kwietnia, więc warto przyjrzeć się pismu bliżej. Jeśli czytasz po angielsku, możesz się zapoznać z pismem w wersji online lub pdf.

Omenana 1/2014: ludzie i fandom

Mazi Nwonwu w edytorialu pisze, że widział wokół siebie mnóstwo materiału do historii fantasy czy science fiction. Historii, które były bardziej niesamowite i niewiarygodne od tych stworzonych przez Tolkiena, Anne Rice, Stephena Kinga or Philipa Jose Farmera. Antologii Lagos 2060 wciąż jeszcze nie przeczytałem, ale cieszy mnie fakt, że fantastyka staje się coraz popularniejsza w Nigerii. Daje nadzieję na przyszłość.

Mami Wata to wodne bóstwo, najczęściej kobiece. Może przybrać m.in. postać syreny. Może sporowadzić szcęście i bogactwo, albo nieszczeście i biedę. Jedno zdjecie Kelsey Arrington wystarczyło, by zainteresować mnie tą Boginia.

Wywiad z Ibrahimem Ganiyu był ciekawy o tyle, że pozwolił choć trochę poznać rynek komiksowy w Nigerii. Ale poza tym nie był zbyt porywający.

Najmocniejszy tekst, i jednocześnie najlepszy tekst non-fiction, to felieton Chinelo Onwualu o byciu afrykańską fanką fantastyki. To też tekst, który zmotywował mnie do napisania tego wpisu, bo chciałem się dokładniej przyjrzeć temu wykluczaniu.

Being an African fan girl is a strange, liminal thing. You’re never quite sure that you exist, you see. (…) It doesn’t help that you’re invisible. In all the representations of geek culture, in all the arguments for inclusion, it doesn’t seem like your voice can be heard. (…) And what of those pop culture representations that have given you your identity? (…) Even in them your reflection is distorted. (…) You wonder: “If people hate Tara from True Blood, or Gwen from Merlin, and Martha from Dr. Who – black women who are smarter, more beautiful, and far more interesting than I am – so much, then how much more will they hate me?”

Bycie afrykańską fanką jest dziwną, liminalną rzeczą. Wiesz, nigdy nie jesteś pewna, że istniejesz. (…). Nie pomaga fakt, że jesteś niewidzialna. W całej reprezentacji geekowskiej kultury, w argumentach za inkluzywnością, wygląda na to, że twój głos jest niesłyszany. (…). A co z tymi popkulturowymi reprezentacjami, które dały ci twoją tożsamość? (…) Nawet w nich twoje odbicie jest zniekształcone. (…) Zastanawiasz się: Jeśli ludzie nienawidzą Tary z Czystej krwi, Gwen z Merlina, Marty z Dr Who – czarnych kobiet, które są mądrzejsze, piękniejsze i bardziej interesujące ode mnie – tak bardzo, jak bardzo będą mnie nienawidzieć?

No właśnie, czemu ludzie tak panicznie reagują na postacie inne od nich?

Część problemów z wykluczeniem z fandomu i kultury geekowskiej, jak pisze Chinelo Onwualu, bierze się też z wykluczenia ekonomicznego – braku szybkiego netu, braku dostępu do książek w biblitoece, biedy, uniemożliwiającej korzystanie z tych kilku portali, które wysyłają książki do twojego kraju.

Przygnębiające, i o tyle problematyczne, że dotyczy też innych mniejszości. Jeśli jesteś przedstawicielem nadreprezentowanej większości, czyli białą hetero osobą z klasy średniej, to zawsze możesz interweniować gdy hejt się rozpętuje (czyli praktycznie zawsze) lub domagać się od wydawców większej reprezentacji.

Omenana 1/2014: opowiadania

Opowiadanie 4:15 Appointment Rafeeat Aliyu to historia spotkania biednej masażystki i bogatej – jak sądzi – utrzymanki, której jedynym zmartwieniem jest konieczność skorzystania ad hoc z usług nieznanej masażystki. To jedna z najlepszych historii w tym numerze.

HostBods zambijskiego pisarza Tendai Huchu ma niby wszystko na swoim miejscu, ciekawy – transhumaniczny – główny wątek, konflikt, ale jakoś mnie nie porwało. Ale jeśli interesuje cię transhumanizm, podobał ci się Altered Carbon, albo lubisz cyberpunk to warto przeczytać.

Crocodile Ark to ciekawy sposób na przeniesienie powiedzenia ludu Joruba w przestrzeń kosmiczną, na statek kosmiczny. Nie zdradzę więcej, bo popsuje przyjemność z czytania, a warto.

The crocodile always says it is shy to bite, but once it has bitten, it is shy to let go.

Krokodyl zawsze mówi, że zbyt się krępuje, by ugryźć, ale gdy to zrobi, zbyt się krępuje by puścić.

Średnia temperatura w nigeryjskim Lagos nie spada w ciągu roku poniżej 20°C. Co się stanie, gdy nadejdą mrozy, niewiele słabsze od tych dających się we znaki w Polsce? Saratu Abiola w swoim opowiadaniu Winter in Lagos pokazuje możliwy wpływ (spadku) temperatury na życie ludzi. Jak znam ludzi, to bardzo prawdopodobny scenariusz. Chciałbym zobaczyć filmową adaptację tego opowiadania, zasługuje.

Omenana 1/2014: ocena

Jeśli miałbym podsumować pierwszy numer Omenany powiedziałbym, że to dobry początek. Dałbym 6.5/10. Najniżej oceniam oprawę graficzną – no nie podpasowały mi ilustracje. Praktycznie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu – poza tym jednym, HostBods. Od magazynu fantastycznego oczekuję przekraczania granic, pokazywania innej perspektywy, zabierania mnie w nieznane rejony i tutaj to dostałem.

Polecam, zdecydowanie! Jeśli jednak nie czytasz po angielsku ale zainteresował cię temat afrykańskiej fantastyki, polecam wpis Jak zacząć przygodę z afrykańską fantastyką.

Czytasz magazyny fantastyczne? Sięgniesz po Omenanę?